Poznań, sobotnie przedpołudnie. W Sali Wielkiej poznańskiego ratusza na skromnej uroczystości zbiera się niewielkie grono gości. Kilku urzędników państwowych, grupka duchownych najprzeróżniejszych wyznań, paru reporterów. Ot, taka niewielka uroczystość.
A że wśród tych kilku urzędników są wszyscy ministrowie, o samym Naczelniku nie wspominając? Nieważne. Że na krzesłach zajmowanych przez duchownych można zobaczyć przybyłego ze Stolicy Apostolskiej w Wadowicach Ojca Świętego gawędzącego z uśmiechem z Wielkim Muftim Podlasia i Całej Wielkiej Rzeczypospolitej, czy Naczelnego Rabina Macierzy opowiadającego coś zabawnego siedzącym obok kapłanowi Swaroga i dziwnemu jegomościowi w durszlaku na głowie, wcinającemu cichaczem spaghetti z trzymanego na kolanach talerza? Też mi coś. Ważne, że te wszystkie osoby zebrały się bez fajerwerków.
- Jasne - wzrusza ramionami organizator uroczystości. - Mogliśmy walnąć obchody rozciągnięte na trzy dni i zablokować pół miasta, ale nie o to w tym wszystkim chodzi.
Prawda. Chodzi o coś innego. O uczczenie 1100 rocznicy Chrztu Polski. Ale tu oddajmy głos wstępującemu właśnie na niewielkie podwyższenie samemu Pierwszemu Obywatelowi Najjaśniejszej Wielkiej Rzeczypospolitej.
- Przyjaciele - rozpoczął z szerokim uśmiechem Naczelnik. - Zebraliśmy się tu nie po to, by świętować wydarzenie religijne. Nie żeby akcentować triumf jednej religii, nad inną. Wyższość pewnej filozofii życia w porównaniu z poprzedniczką.
Zebraliśmy się tu żeby uczcić pewien punkt w naszej historii. Zapewne nie pierwszy punkt, bo nasi przodkowie żyli na świętych ziemiach Macierzy już od wieków. Ale pierwszy, o którym wiemy. I który zapoczątkował wszystko.
Był pierwszym krokiem w długim marszu, który przeszła nasza Ojczyzna. Czasem biegliśmy, niesieni własną siłą i wiatrami historii, a czasem musieliśmy wygrzebywać żwir z ust po upadku. Czasem też błądziliśmy. Ale szliśmy. I doszliśmy!
Doszliśmy do miejsca, w którym jesteśmy teraz. Do kraju dobrobytu i szczęścia. Bezpieczeństwa i spokoju. Otwartości i tolerancji. Do kraju, w którym nie ma podziału na sorty. Kraju w którym nikomu nie przychodzi do głowy dzielić ludzi na wyznawców tego czy innego boga. Lub bogów. W którym każdy, nieważne jakiego jest koloru skóry, płci, czy narodowości, może się czuć pełnowartościową częścią społeczeństwa. Do Wielkiej Rzeczypospolitej. To byłą długa droga. Ale każda droga zaczyna się od pierwszego kroku.
Sława i Chwała Mieszkowi, że go zrobił.
Sława i Chwała kilkudziesięciu kolejnym pokoleniom, że szły tą drogą.
Sława i Chwała I Naczelnikowi, że doprowadził nas do celu.
Sława i Chwała Najjaśniejszej Wielkiej Rzeczypospolitej!
I chciało by się coś do tych słów Naczelnika coś dodać. Tylko że nie ma czego. Po prostu - Sława i Chwała Wielkiej Rzeczypospolitej.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:7.8 | oddanych głosów:14)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.