Drogie panie z okazji waszego święta cała redakcja serwisu wielkarzeczpospolita.net oraz obywatele płci męskiej składają Wam najszczersze i najserdeczniejsze życzenia: szczęścia, radości i pomyślności na cały następny rok.
Tym samym chcielibyśmy przypomnieć, że już za dwa dni obchodzimy międzynarodowy Dzień Mężczyzny (10 marzec).
Jeśli dopiero ten artykuł przypomniał Wam o mężczyznach to macie obowiązek przeprosić Nas za wymuszenie złożenia życzeń, kupienia kwiatów, a niejednokrotnie także droższych podarunków. Macie jeszcze jeden dzień na zrehabilitowanie się. Czekamy.
Wszystkiego najlepszego, Wasi
Mężczyźni.
Ze świata
- Helenko, nie wygłupiaj się. Przecież każdemu może się pomylić. Myślałem, że to dopiero za miesiąc. Helenko, wpuść mnie do domu to spokojnie porozmawiamy. Helena, nie rób scen!
Takie krzyki i lamenty można było dzisiaj usłyszeć w centrum Warszawy. Zaniepokojeni mieszkańcy stolicy, zawsze chętni do niesienia pomocy bliźniemu, zbiegli się do epicentrum odgłosów prawie natychmiast.
- Normalnie, szedłem sobie ulicą Żwiru i Muchomora do swojej dziewczyny, aby dać jej kwiatek, wie pan 8 marca. A tu nagle słyszę krzyki. Dziewczę zaczeka - myślę - Może człowiek potrzebuje pomocy. Rzuciłem kwiatka i pobiegłem, po drodze zadzwoniłem na policje, pogotowie, straż pożarną no i oczywiście MI, ale oni już o tym wiedzieli. - opowiada pan Robert, jeden z pierwszych świadków zdarzenia.
Całą przyczyną tego wydarzenia był pan Wacław, wieloletni mieszkaniec Warszawy, a zarazem stolicy.
- Ja nie rozumiem co się mogło stać. On zawsze był człowiekiem spokojnym, rodzinę chciał założyć, już nawet dziewczynę ma, Helenka jej na imię. Moim zdaniem trochę brzydka, ale to podobno jakaś Australijka z emigracji, więc nic dziwnego. Słońce ją musiało spalić. – mówi szeptem pani Jadzia, współlokatorka pana Wacława.
Oto oficjalna rekonstrukcja wydarzeń przedstawiona przez urzędnika MI.
Pan Wacław, wróciwszy po lekkim i przyjemnym dniu pracy do domu został zaatakowany wałkiem. Twardym. Do ciasta. Uniknąwszy śmiertelnego ciosu, wycofał się na klatkę schodową, gdzie przyjął postawę obronną. Po kilku minutach szamotaniny wyskoczył przez okno. Z 8 piętra. Na twardy chodnik. Betonowy. Nic mu się nie stało.
- No, bo zapomniałem o tym cholernym święcie kobiet. A cały dzień coś i się kołatało po głowie: „Kup kwiatek idioto, kup kwiatek..”, ale nie wiedziałem po co. Jak mnie żona zobaczyło bez żadnego prezentu, to troszkę się rozzłościła. Taka impulsywna jest, ale za to ją kocham. Do jutra jej przejdzie. Najwyżej się prześpię na chodniku. Z polskiego betonu jest, więc powinno być wygodnie.
Zarząd stolicy nie mógł na to pozwolić. Specjalnym transportem helikopterów wysypał na dom pana Wacława kwiaty. Zmienione genetycznie, na każdym płatku zostały wyryte inicjały pary. Po tym pięknym i wzruszającym geście pan Wacław został wpuszczony do domu. Kolejny kryzys zażegnany.
- Bo te baby - to same kłopoty. Specjalnie takie święto, aby raz na rok złożyć, a potem przez 12 miesięcy móc nie pamiętać. Bo gdyby tak codziennie każda baba fochy stroiła, że kwiatu nie dostała, to Wielka by chyba upadła. – mówi pan Ferdynand, bezrobotny i kawaler z wyboru.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.3 | oddanych głosów:3)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.