"I ten miły pan zaczął strasznie krzyczeć" - opowiada mała Zosia.
WYPRACOWANIE
Jestem Zosia. Mam sześć lat.
W czerwcu roku 2056 pojechaliśmy całą klasą na wycieczkę na Madagaskar szkolnym Concordem. Pani wychowawczyni powiedziała, że nie będziemy tam tylko odpoczywać, ale też będą lekcje historii naszej Wielkiej Ojczyzny, popatrzymy, jak kiedyś wyglądała Macierz, co to była ta demo… demonstracja… Demokracja! I spotkamy wtedy żyjących polityków.
I było fajnie! Chodziliśmy na wycieczki po dawnej Warszawie. Wszyscy się dziwiliśmy, jak można było żyć bez autostrad, komunikacji powietrznej i wśród tylu spalin. Wiele budynków poznaliśmy, bo stoją do dzisiaj, ale brakowało nam Pałacu Naczelnika górującego nad miastem i Jego Portretów. A jakie mieli śmieszne samochody! Chłopcy płakali ze śmiechu, kiedy im przewodnik powiedział, że większość z nich to amerykańskie i niemieckie maszyny. Nie mogli uwierzyć, że amerykańska myśl techniczna mogła kiedykolwiek skonstruować coś, co zdolne jest do samodzielnego poruszania się z prędkością większą, niż 100 kilometrów na godzinę. A potem mieliśmy zwiedzić Sejm. To takie miejsce, gdzie kiedyś zbierali się ludzie i dużo gadali o niczym, a potem Obywatele ludzie płakali i byli biedni. Salę sejmową oglądaliśmy przez weneckie lustra. I to chyba musiał być jakiś ważny dzień, bo sala była pełna i coś krzyczeli, podnosili ręce, a na tablicy pojawiały się napisy ilu głosowało za i przeciw. I przewodnik powiedział nam, że to właśnie było głosowanie nad ważną ustawą. I że po przerwie będzie expose premiera Jarosława Gęsińskiego. I że to jest ważne, co on będzie mówił, bo według tego będzie działał jego rząd. I jak była przerwa, to mogliśmy iść i popatrzeć na tych wszystkich polityków. Ale wcześniej to nam powiedzieli, że pod żadnym pozorem nie wolno nam mówić, jaki mamy rok, że oni są klonami i że to wszystko to realisty szoł, bo mogą się stać straszne rzeczy. I ja z koleżanką Madzią pobiegłyśmy do takiego niskiego pana z brzuszkiem. I on nas przytulił, zrobiliśmy sobie zdjęcie i ja nie wytrzymałam, i powiedziałam mu, że jest rok 2056. I że to nie Polska tylko Madagaskar. I że on jest tylko klonem w reality szoł. I ten miły pan zaczął strasznie krzyczeć na mnie, że kłamię i że dzieci są takie niegrzeczne. I że to wina jakichś komunistów, i że on im pokaże. A ja płakałam i mówiłam, że nie, że naprawdę rządzi Naczelnik i do Polski należy cały świat z małymi wyjątkami. I wtedy on powiedział:
- „Żadne płacze i krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe, a czarne jest czarne.”
I sobie poszedł. A potem przyszła pani i zabrała nas i powiedziała, że brzydko zrobiłam, bo mogłam zepsuć całe reality szoł i dobrze, że ten pan mi nie uwierzył. Potem spędziliśmy jeszcze kilka dni na plaży i oglądaliśmy zdjęcia. A jak wróciliśmy do domu, to mama mi powiedziała, że widziała mnie w Madgaskar Reality Szoł!!! To było wtedy, kiedy mnie i Madzię obejmował ten pan, a potem mówił, że białe nie jest białe. I wszyscy mi zazdrościli, że wystąpiłam w reality szoł.
Zosia
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.5 | oddanych głosów:11)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.