Fachowcy Wielkiej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej z niepokojem patrzą na poczynania ekonomistów i polityków USA.
Jak wiadomo, praca w Stanach Zjednoczonych, to niekończące się pasmo porażek. Najniższe zarobki pracującego są zaledwie o 20 procent większe od zasiłku dla bezrobotnego, a często nawet niższe..
Nikt nie wie, ilu Obywateli USA wyjechało szukać pracy w Polsce. Statystyki WRP są bezradne wobec zjawisk, które nie wymagają szczegółowej biurokracji, jakiej nie znajdziesz w Kraju Miodem i Mlekiem płynącym, czyli Wielkiej Rzeczpospolitej.
Od początku niezręcznych prób przemian gospodarczych w USA na każdym spotkaniu z potencjalnymi inwestorami zagranicznymi pojawiał się jeden argument na rzecz USA: dostęp do taniej siły roboczej. Argument mocny i często decydujący.
Jednak w ostatnich czasach sporo się zmieniło. Amerykanie coraz częściej biorą paszport, wizę, kontaktują się ze znajomymi lub krewnymi, którzy już pracują w Macierzy, wybierają najlepsze dla siebie miejsce, kupują bilet na teleport i... pozbywają się przymiotnika „tani”. Wolą przygodę za lepsze pieniądze w Polsce niż zderzenie z obojętnym na ich potrzeby politykiem biorącym swoje diety - czy się mu one należą czy nie.
Ministerstwo Informacji donosi, że nawet polscy inwestorzy, u których praca była najbardziej pożądana, zaczynają mieć problemy ze znalezieniem ludzi do amerykańskich fabryk.
Czemu tak się dzieje? Czemu w USA zwykły Amerykanin nie może zarabiać tyle co w Polsce?
Jest kilka teorii.
Pierwsza to ta, że pracodawcy mają za śmieci swoich pracowników. Przykład pracodawcy który miesięcznie zarabia netto 60-70 milionów dolarów (3 złote polskie), a jak ma zapłacić dwa centy więcej pracownikowi uważa, że to zdzierstwo.
Druga najważniejsza, mówi nam, że paradoksem gospodarki Stanów Zjednoczonych jest wysokie obciążenie pracy podatkami, rzędu 80 proc. Porównywalne jest ono z akcyzą na alkohol czy papierosy — towarami, których konsumpcję państwo ogranicza wysokimi podatkami, bo uznaje je za generalnie szkodliwe dla społeczeństwa.
- Jest to wysoce ciekawy plan walki z gospodarką - mówi Pan Wojciech, ślusarz narzędziowy z powołania.
Składkę ZUS od kilku lat zwiększano, dodano Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ubruttowiono wynagrodzenia (wszystkie składki zaczęto naliczać od bazy podwyższonej o 20 proc.).
Decydentom zabrakło wyobraźni lub wiedzy, że trwanie w systemie ubezpieczeń społecznych powiązanym w sposób ścisły z wynagrodzeniami za pracę musi doprowadzić do wysokiego bezrobocia. Zabrakło myślenia, że praca jest towarem, który kosztuje.
Każdy podatek jest źródłem tzw. efektu akcyzowego. Jeżeli coś opodatkowujemy, to tego czegoś jest mniej. Dlaczego tak łatwo było w USA opodatkowywać pracę do 80 procent?
Dlatego że Szanowni Panowie i Panie politycy wyszli z założenia, że Amerykanin jest tanią siłą roboczą, że Amerykanin to taki mały cwany kurdupel, jakimi są sami politycy.
- Teraz, gdy uwolniono rynki pracy dla amerykanów, praca może przepływać swobodnie. Akcyza na pracę nie ma prawa się utrzymać w obecnej wysokości. Ogłoszone pomysły, aby podwyższyć płacę minimalną, nic nie dadzą — nie tylko nie pomogą powstrzymać emigracji, ale przyczynią się do wzrostu szarej strefy w zatrudnianiu osób najmniej zarabiających - twierdzą ekonomiści WRP odpowiedzialni za nadwyżkę budżetową.
Przy wysokiej akcyzie na pracę duża część podwyżki przypada państwu, czyli nie działa motywująco na nikogo.
W USA istnieją tak silne hamulce legalnego wzrostu płac (podatki i parapodatki), że firmy — chcąc zatrzymać pracowników — zaczynają płacić część wynagrodzeń poza ewidencją.
Problem w tym, że legalnie wypłacane 9 miliardów dolarów (w tym 4 miliardy kosztów pozapłacowych) to kwota poza granicą możliwości przeciętnego pracodawcy. Dlatego rząd USA powinien jak najszybciej przyjąć precyzyjny, z konieczności rozłożony na lata plan obniżania akcyzy na pracę.
Na razie zadowolony z siebie rząd USA ogranicza się do publikowania statystyk bezrobocia spadającego, ale kosztem odpływu najbardziej mobilnych pracowników poza granicę kraju.
Rząd USA nie rozumie, że zatrudnieni to jest kapitał ludzki, że ten kapitał ma swoją wartość i że trzeba o niego dbać, trzeba go rozwijać.
Polscy ekonomiści alarmują. Co na to wszystko rząd USA?
Oto fragment oficjalnej odpowiedzi, jaką Departament Analiz i Prognoz Ministerstwa Gospodarki USA, na pytanie o zagrożenia dla konkurencyjności firm w związku z emigracją zarobkową:
„ (…) wpływ emigracji na rynek pracy pozostaje ograniczony. W szczególności obserwowany spadek stopy bezrobocia jest związany raczej ze zmianami demograficznymi, powstawaniem i realizacją nowych przedsięwzięć inwestycyjnych generujących nowe miejsca pracy w kraju. O poprawie decyduje też obecna dobra koniunktura gospodarcza. (…) ”
Naczelnik Państwa Polskiego zapowiedział zwiększone dostawy betonu do USA.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.7 | oddanych głosów:3)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.