Niewykluczone, że jeszcze w tym tygodniu odwołany zostanie szef PZU. W sumie nic strasznego, to już dwunasty w tym roku, ale tym razem miarka się chyba przebrała.
PZU, jako szanujący się państwowy moloch od zawsze szastał pieniędzmi na lewo i prawo nie przejmując się niczym. O ile w czasach III RP uchodziło to za nietakt, a nawet bywało przedmiotem badań komisji śledczych, to po roku 2030 i przejęciu przez PZU ostatniego zagranicznego konkurenta - Commercial Union - sytuacja nieco się ustabilizowała.
- Każdy prezes PZU wiedział co mu wolno, a czego nie - tłumaczy analityk rynku ubezpieczeń - z jednej strony troska o klienta i wysoki poziom usług, z drugiej zaś strony wszystkie chwyty dozwolone, żeby tylko pozbyć się nadmiaru gotówki. Oczywiście w ramach obowiązującego prawa.
Z dbaniem o klientów PZU problemów zasadniczo nie ma. Odszkodowania wypłacane są zawsze na czas, a bywa że na podstawie niezwykle skomplikowanych obliczeń statystycznych nawet przeddzień wypadku (chociaż akurat tego klienci nie pochwalają). Wśród właścicieli polis regularnie losowane są też zupełnie nieskromne upominki, a ostatnio było ich nawet więcej niż ubezpieczonych.
Okazało się jednak, że gorzej jest z przestrzeganiem prawa. Wprawdzie wiadomo było o tym od dawna, ale afery na taką skalę jaka właśnie się szykuje nie było od roku 2043, kiedy PZU wybudowało sobie 271 piętrowy gmach w Poznaniu, sprzedało go samemu sobie, a potem wynajęło od samego siebie solidnie przepłacając.
Argumentacja ówczesnego szefa była podobna do tej z ostatnich wypowiedzi obecnego, czyli bezwzględna walka z nadwyżką budżetową, jednak zastosowane metody nie znalazły poklasku u prokuratorów.
Dzisiaj jest podobnie, tylko znacznie ciekawiej. Otóż dziennikarskie śledztwo wykazało, że PZU przejęło... PZU za pieniądze pożyczone od PZU na bardzo wysoki procent. Prawnicy molocha upierają się, że operacja taka nie dość, że pozostaje w zgodzie z prawem, to w dodatku jest możliwa.
Obecnie dokumentację całej operacji bada specjalna komórka Ministerstwa Informacji. Mimo to, zastrzegający anonimowość wysoki urzędnik rozkłada ręce tłumacząc, że nawet jeśli nieprawidłowości zostaną wykryte, to państwo i tak nie wymierzy spółce kary pieniężnej, bo z jednej strony PZU tylko na to czeka, a z drugiej strony kolejny zastrzyk gotówki mógłby kompletnie zrujnować i tak już nabrzmiały do niemożliwości budżet.
Zarząd spółki nadal nie przejmuje się niczym i w ramach poprawy wizerunku wśród klientów rozpoczął promocyjną sprzedaż polis OC i AC - do każdego ubezpieczonego auta drugie takie samo (względnie w trochę innym kolorze) PZU dorzuca gratis.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.3 | oddanych głosów:7)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.