O polskim hydrauliku francuska prowincja śpiewa ballady.
Stało się, prawda zwyciężyła, bo czyż mogło być inaczej? Polska od oceanu do oceanu, niezrozumiale ostrożny plan z lat międzywojnia, został zrealizowany na miarę epoki globalizacji. Jedynie słuszne ideały MUSIAŁY zwycieżyć, Polska stała się Ziemią Obiecaną dla całego świata. WRP nie nadąża z podejmowaniem uchwał w sprawie przyłączania do Wielkiej RP kolejnych krain. Ale jeszcze więcej roboty mają służby socjalne, które muszą jakoś zabawić mieszkańców Macierzy, odciążonych od pracy przez tłumy emigrantów, marzących o podjęciu jakiejkolwiek pracy na rzecz RP. Statystyki mówią same za siebie...
Jak wynika z sondaży aż 89 procent młodych ludzi z polskich prowincji deklaruje chęć pracy w Macierzy. Na tej emigracyjnej mapie wyróżnia się USA. W ciągu kilku ostatnich lat przyjechało stamtąd ponad 8 milionów ludzi. Mimo że większość deklaruje, że zarobi i wróci — nie wracają.
Przybysze najczęściej wybierają Suwałki, Skierniewice i Chrzanów. Na miejscu zakładają rodziny, co nie dziwi, gdyż mieszkania komunalne są utrzymywane przez Państwo, a edukacja ich pociech aż do ukończenia nauki, w zależności od ocen, jest dobrze płatna.
Niestety. Masowa emigracja za lepszym życiem sprawia, że rdzenny Polak nie musi pracować dłużej niż 3 godziny w tygodniu. Powoduje to wiele niedogodności.
- Nie zdążę zjeść drugiego śniadania, a już muszę kończyć pracę. Zmuszony jestem spożywać posiłek w biegu. Zaczynam w drodze do pracy, kończę w domu. To nie jest zdrowe — denerwuje się ślusarz narzędziowy, mgr inż. prof. hab. Andrzej Kluska.
Według Ministerstwa Pracy, jedynym wyjściem jest eksport fachowej, rodzimej siły roboczej poza granice Macierzy. W przygotowaniu jest już kampania promocyjna pod hasłem „Obywatele! Szukajcie pracy w prowincjach polskich. Wyjeżdżajcie z Macierzy. Prowincje na Was Czekają”.
- W polskich prowincjach brakuje burmistrzów, ekonomistów, menedżerów, profesorów, odpowiednio wykształconej kadry kierowniczej i przywódczej — mówi urzędnik MP. — Są przypadki, że tamtejsi urzędnicy nie wiedzą, jak wykorzystać biliony złotych polskich z funduszu rozwoju peryferii. Ba! Nie wiedzą nawet, że taki fundusz istnieje! Bywa że czasami pierwszy raz w życiu zobaczyli komputer i czajnik z gwizdkiem! — śmieje się urzędnik.
O tym, że polityka naprawy świata rękami wykształconych Polaków jest potrzebna, niech świadczy prosty przelicznik: aby nabyć klawiaturę komputerową wyposażoną w pneumatyczną poduszkę antyzderzeniową, przeciętny obywatel z polskiej prowincji francuskiej musi pracować aż trzy minuty, w USA kilkanaście pokoleń, a w Macierzy dostanie ją jako dodatek do pakietu edukacyjnego: „Wirtualny zbiór wspomnień mitycznej partii PiS (prawdopodobnie skrót od Pałą i Samoobroną) ”.
- Nie możemy dopuścić, do podziału: lepszy-gorszy Polak. Jesteśmy teraz jedną wielką solidarną rodziną — komentuje urzędnik MP. — Poza granicami Macierzy, wśród rodzącej się dopiero młodej tyranii oświeconej, zadań do wykonania jest wiele. Często przerastają swoim skomplikowaniem możliwości i wiedzą nowych polskich obywateli. Dodatkowym czynnikiem korzystnie wpływającym na poziom i spełnienie zawodowe jest to, że zniknie niezadowolenie rdzennych Polaków spowodowane zbyt krótkim czasem pracy, który powinien być na tyle długi aby w spokoju i bez stresu przed powrotem do domu zjeść drugie śniadanie, lub przynajmniej napić się piwa — przekonuje urzędnik. — Dodatkowym plusem akcji „Praca na prowincji” jest przybliżenie sławnej na cały świat kultury osobistej Polaków, ich mądrości, tolerancji, prawdomówności, umiejętności trzeźwej oceny sytuacji, jak również, w sytuacjach tego wymagających, absolutnego poświęcenia dla sprawy — zwłaszcza wobec dam.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.6 | oddanych głosów:13)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.