Jak to możliwe, że w przeszło 40 milionowym kraju na progu XXI wieku istnieje około 200 kilometrów autostrad? Nie wiemy. Ale nie zmienia to faktu, że tak własnie wyglądał obraz Rzeczypospolitej jeszcze 50 lat temu. Dzisiaj, dzięki Madagaskar Reality Show mamy niepowtarzalną okazję podglądać tamte czasy i zastanowić się, co poszło nie tak?
Po pierwsze: Marek Pol. Nad polskimi drogami od zawsze wisiało fatum, ale kiedy do władzy doszło SLD, obok fatum zawisł pan Marek. Wiecznie uśmiechnięty, zadowolony z siebie bufon. Przez całą swoją kadencję pajacował gdzie popadnie, a to otwierając z pompą kilkukilometrowe odcinki autostrad, a to wmawiając ludziom, że autostrady już są i w ogóle to jest ich mnóstwo.
Po drugie: Administracja. Prawo własności rzecz swięta i doskonale to rozumiemy. Ale żeby małorolni tak skutecznie blokowali tu i ówdzie planowanie, bo im nagle autostradę przez kartofle chcą puścić? I choć każdy wie, że kartofle (a lokalnie również buraki!) to strategiczne surowce III RP, to jednak na samą myśl, że na polskiego chłopa nie ma siły - trochę serce rośnie, a trochę ręce opadają z szelestem.
Po trzecie: Finansowanie. A właściwie jego brak. W porównaniu z budżetem budowy dróg w Polsce na początku wieku, budżet PKP to doskonale zrównoważone źródło zysków i bogactwa. Teoretycznie łatwo policzyć, że jeśli budowę autostrad potraktować jako dlugoterminową inwestycję, która zwróci się w postaci wzrostu gospodarczego i zmniejszenia wydatków na obsługę tysięcy śmiertelnych wypadków na drogach i pod uwagę wziąć potrzeby oraz rozmiary polskiego budżetu, to powinniśmy mieć główne szlaki gotowe w ciagu 5 lat. Tymczasem wiadomo, że za 5 lat w najlepszym przypadku Poznań zostanie połączony z Łodzią (ale to hurraoptymistyczne przewidywania). Skad wiadomo? Bo w III RP rządzą na przemian idioci albo złodzieje. A czasem i jedni i drudzy.
Po czwarte: Polska. No własnie... Pech chciał, że autostrady przyszło budować własnie tutaj. W kraju, gdzie wolność gospodarcza to pusty frazes, gdzie urzędnicy skarbówki mogą bez żadnych konsekwencji posłać z torbami kogo dusza zapragnie, gdzie z dwojga kandydatów na jedno stanowisko pracę dostanie zawsze szwagier, gdzie nakłady na naukę właściwie nie istnieją a policja boi się po zmroku zaglądać na osiedla. Smutne, ale wlaśnie w takiej polsce, w 2005 roku przyszło nam te drogi budować, co z góry skazało całe przedsięwzięcie na porażke.
I kto wie, czy nie byłoby łatwiej, gdyby politycy zwyczajnie i po ludzku powiedzieli ludziom, że są ćwierćinteligentami z głębokiej wsi, którzy o autostradach pojęcia nie mają, zamiast wciąż powtarzać bajkę o tym, jakie to trudne i skomplikowane zadanie zbudować każdy kilometr asfaltu przedzielony barierką.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:5.5 | oddanych głosów:2)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.