Wewnątrz Madagaskar Reality Show rewolucja! Społeczeństwo żąda więcej publicystyki w telewizji, a telewizja żądania spełnia. Niektórzy twierdzą co prawda, że to prezesi największych kanałów zmówili się na masową produkcję gadających głów, bo nie stać ich na dobre filmy a era Disco Polo i Baru pomału mija, jednak to tylko pogłoski.
Fakty są zaś takie, że pozmieniało się sporo, a przeciętnemu widzowi, który i tak jest funkcjonalnym analfabetą wszystko jedno i obejrzy wszystko co mu pokażą. Nawet ekran kontrolny z facetem na krześle obrotowym.
Wydawałoby się, że prym wśród stacji nadających na Madagaskarze powinien wieść TVN. Nowoczesny, nieźle zarządzany i jak na warunki panujące w III RP bardzo obiektywny kanał popełnił jednak błąd kardynalny. Jako prowadzącego zatrudnił małego, sepleniącego człowieczka z loczkami, któremu w dodatku wydaje się, że jest "cool" i "trendy".
Klon Piotra Najsztuba - bo o nim mowa - stanowi dość niecodzienne kuriozum. Podczas rozmowy z gościem potrafi zdjąć buty, położyć się, rozebrać, a najczęściej po prostu zachowuje się jak ostatni buc i prostak. Tylko czekać, aż zacznie jeść na wizji i mówić z pełną buzią plując przy tym okruszkami na swojego rozmówcę, a potem nie przerywając wywiadu załatwi potrzeby fizjologiczne na obrotowym kiblu.
Generalnie można odnieść wrażenie, że na Madagasarze Najsztubem gardzą, a badania dowodzą, że podczas emisji reklamy Przekroju 8 na 10 badanych zmienia kanał. Pozostali badani mieli wyłączone telewizory.
O niebo lepiej radzi sobie Tomasz Lis, ale nie ma się co dziwić, bo to człowiek światowy i w ogóle sympatyczny. Jego nowa fryzura w połączeniu z dobrym wychowaniem sprawiają, że po prostu nie można go nie lubić, nawet jeśli się z nim nie zgadza.
Smutkiem napawa tylko fakt, iż Lis pracuje dla Polsatu, o którym większość średnio rozgarniętych obywateli na Madagaskarze ma fatalne zdanie, a pozostali oglądają z zapartym tchem wenezuelskie superprodukcje sprzed 50 lat.
Nie gorsza od krwiożerczych kapitalistów postanowiła być telewizja publiczna i już od niedawna podziwiać można Monikę Olejnik, która niby pyta, niby drąży, ale to już nie ta sama pani Monika, która w Radiu Zet potrafiła w ciągu jednego poranka wytropić cztery afery, zbesztać premiera na antenie i spowodować załamanie nerwowe u połowy gości w studiu.
Oczywiście poza nowymi "okrętami flagowymi" nie można zapominać o istniejących już od dawna weteranach potrafiących przegadać, zagadać i obgadać wszystko i wszystkich. Prawdziwym rodzynkiem wśród nich jest Ewa Drzyzga, która ma magiczną moc przyciągania do swojego programu ludzi, którzy spowiadają się jej ze swoich dwucentymetrowych penisów, skłonności do praktyk sado-maso a nawet bycia trzydziestoletnią dziewicą.
Naukowcy obserwujący symulację III RP z roku 2004 podkreślają, że publicystyka w przaśnym wydaniu z początku wieku to sztuka dla sztuki. Setki kilometrów przegadanych taśm video, tysiące słów i miliony banałow. Według ostrożnych szacunków przeciętny polityk poświęca na występy w mediach około 40% swojego czasu. To dużo. Tym bardziej, że w historii III RP jak dotąd żaden z nich nie powiedział nic konkretnego.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:7.5 | oddanych głosów:2)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.