Życie mieszkańców Madagaskar Reality Show - wiernej symulacji czasów III RP - to nieustanna walka ze wszystkimi o wszystko i codzienna proza życia, którą obserwatorzy porównują do błądzenia po omacku w publicznej toalecie.
W niniejszym tekście postaramy się przybliżyć przeciętnemu obywatelowi Wielkiej Rzeczypospolitej, jak błądzenie po omacku w publicznej toalecie zamienia się w nurkowanie w szambie - czyli wybieramy się na zakupy w roku 2004.
Jeśli na zakupy - to z fasonem. Jeśli z fasonem - to do hipermarketu. Jeśli do hipermarketu - to samochodem. Tak mniej więcej rozumował przeciętny obywatel III RP i trudno mieć o to do niego pretensje. Pretensje można mieć do koncernów paliwowych (droga benzyna) i państwa (jeszcze droższa akcyza na benzynę), ale to temat na zupełnie inną historię.
Kiedy obywatel dumnie podjeżdża swoim autem na parking przed hipermarketem, zazwyczaj czeka na niego spora niespodzianka. Otóż placówki te uwielbiają organizować wszelkiego rodzaju pikniki i inne masowe wypasy dla swoich klientów z byle okazji. Dyrekcja ma szansę wyzbyć się potrójnie przeterminowanych kiełbasek, zaś na hasło Piąte Urodziny Reala reagują wszyscy mieszkańcy okolicznych wsi w promieniu 50 kilometrów, tłumnie przywdziewając wyjściowe garnitury i stawiając się na wezwanie.
Gdy mile zaskoczony piknikiem obywatel znajdzie już miejsce na zatłoczonym maluchami parkingu (średnio po upływie dwóch godzin), czas udać się wreszcie na zakupy. Zanim jednak wejdziemy na halę jogurtami i sokami płynącą, czeka nas zazwyczaj przejście przez świątynię konsumpcji, jaką na Madagaskarze jest Centrum Handlowe. Samo przejście nie jest zbyt skomplikowane, pod warunkiem jednak, iż posiadamy solidną taczkę, przydatną do transportu wręczanych nam na każdym kroku ulotek.
Kiedy obywatel przebrnie już przez wszystkie szykany i z wózkiem pamiętającym czasy towarzysza Gierka kroczy uśmiechnięty między półkami, jego czujność wyraźnie spada. To źle, gdyż w hipermarketach Madagaskaru nigdy nie wiadomo, z której strony wyjedzie pędząca "ile fabryka dała" maszyna do czyszczenia podłogi z maniakalnym psychopatą za kierownicą.
Jeśli jednak szczęście nam dopisało, już po kilkunastu minutach stoimy z naszym wózkiem wypakowanym po brzegi trocinami udającymi herbatę (najlepsza cena), butelką Coca-Coli z notesikiem (super promocja), gnijącymi pomidorami (najlepsza jakość) i mnóstwem innych rzeczy, których potem będziemy się wstydzili przed sąsiadem w windzie.
Przy kasach czeka nas niestety rozczarowanie, gdyż mimo że zazwyczaj są ich dziesiątki, czynne są góra cztery. Nie zraża to jednak obywateli, którzy karnie ustawiają się w kolejce i nie protestują, gdy fachowa obsługa przerzuca ich zakupy nad czytnikiem jak worki z ziemniakami. Protesty były by z resztą zupełnie nie na miejscu, gdyż - szczególnie jeśli zakupy robimy w Biedronce - nigdy nie ma pewności, czy kasjerka przed chwilą nie musiała w pojedynkę i własnoręcznie rozpakować tira załadowanego mrożonkami.
Kiedy już z powodzeniem "odprawimy się" przy kasie i zapłacimy za zakupy używając karty płatniczej, doprowadzając przy tym do rozpaczy resztę kolejki (autoryzacja potrafi trwać kilkadziesiąt sekund), czekają na nas kolejne atrakcje. Otóż zdarzyć się może, że przesympatyczny troglodyta w kamizelce z napisem "Ochrona" poprosi nas grzecznie na stronę, gdzie będziemy musieli udowodnić miłym, łysym panom, że nie jesteśmy wielbłądami, a do sklepu przyjechaliśmy na zakupy, a nie na szaber.
Warto być miłym i sympatycznym, gdyż następne spotkanie z ochroną czeka nas już na parkingu, gdzie stwierdzimy brak lusterek bocznych i kołpaków (ewentualnie całych kół w przypadku alufelg) a w przypadkach ekstremalnych - brak całego samochodu.
Po powrocie do domu nie pozostaje już nic innego, jak tylko otworzyć zimne piwo (ale zakupione kilka dni wcześniej, gdyż to które przywieźliśmy jest na 95% ciepłe) i pogratulować sobie dobrze wypełnionego obowiązku. A kiedy poczucie triumfu już minie, obywatel Madagaskaru zakłada kapcie i idzie do osiedlowego warzywniaka kupić to, czego wcześniej zapomniał w hipermarkecie.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:10 | oddanych głosów:2)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.
Klasyk! (1) "Protesty były by z resztą zupełnie nie na miejscu, gdyż - szczególnie jeśli zakupy robimy w Biedronce - nigdy nie ma pewności, czy kasjerka przed chwilą nie musiała w pojedynkę i własnoręcznie rozpakować tira załadowanego mrożonkami." Gdy czytałem to pierwszy raz, kilka lat temu, po prostu mnie zmiotło. Dziś zresztą też >> | Ambrose 6.1.2062 12:00:14 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .