Popil, Poruchal a Smutny... To nie relacja z czeskiego meczu hokeja, to Golik ciężko pracuje w Brukseli.
Trzecia Rzeczpospolita w swym szczytnym założeniu miała być kontynuatorką brutalnie przerwanego życiorysu Drugiej RP. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Orzeł ma koronę, z nazwy usunięto lud a w parlamencie jak była hołota, tak jest nawet jeszcze większa.
Tylko że to tylko pozory. Druga RP to coś w rodzaju cudu, który nie miał prawa się wydarzyć. Odrodzenie nie tylko gospodarki, ale całej administracji i świadomości narodowej praktycznie od zera. Wystawienie armii na takim poziomie, na jaki mógł sobie pozwolić kraj na dorobku, ustanowienie konstytucji. Oczywiście były też zgrzyty i problemy, ale w ogólnym rozrachunku całość wyglądała imponująco. Kto bowiem dzisiaj uwierzy, że Warszawę przed wojną porównywano do Paryża czy Wiednia, a nasza gospodarka przewyższała chociażby hiszpańską?
II Rzeczpospolita to kraj wielkich ludzi. I tych, których nazwiska widnieją po dziś dzień na kartach historii, i tych, o których istnieniu wiemy mało albo wcale. To kraj ludzi przedsiębiorczych, inteligentych i dumnych ze swojego kraju. Mających poczucie, że naprawdę coś od nich zależy. Prawdziwych patriotów.
Trzeba też Drugiej RP oddać sprawiedliwość, że nie pozostawała swym obywatelom dłużna. Próżno dziś szukać przykładów ludzi u władzy, którym tak zależałoby na obywatelach i państwie jak wtedy. Państwo, nawet (a może przede wszystkim) w czasach autorytarnych rządów Marszałka Piłsudskiego nie stawało do obywatela tyłem. Dość powiedzieć, że w pierwszych latach II RP urzędnicy pełnili swe funkcje honorowo, bez przyjmowania wynagrodzenia.
Gdyby nie wojna, a nazizm i komunizm w jakiś magiczny sposób zapadłby się sam pod własnym ciężarem, to w roku 2005 zamiast kilkunastoletniej, niedorozwiniętej III RP mielibyśmy dostojną, ponad 60 letnią Drugą Rzeczpospolitą. Z jej ponad 60 milionami mieszkańców (ostrożne szacunki), drugą po Niemcach gospodarce w Europie i kto wie czy nie najwyższym wskaźnikiem PKB na mieszkańca na starym kontynencie stanowilibyśmy awangardę wspólnoty międzynarodowej. Gdyby...
Ale mamy młodziutką Rzeczpospolitą z numerkiem "3". Teoretycznie nie ma więc nad czym rozpaczać. Nadal są szanse, nadal są możliwości. W końcu pół wieku komunizmu złamało by niejeden naród, ale dziś wiemy, że Polaków conajwyżej ów komunizm lekko poturbował. Mamy więc dalej wspaniałych ludzi (choć jakby mniej niż kiedyś), stanowimy jeden z najbardziej przedsiębiorczych narodów i ogólna tendencja jest taka, że zamiast użalać się nad sobą, to bieżemy się do roboty.
Świetnie. Tylko, że państwo ma nas w dupie.
Kiedy ponad 70 lat temu Polak opatentował wycieraczki do samochodu, polski przemysł wdrożył nowoczesne i szokujące wówczas rozwiązanie natychmiast. Dodatkowe pieniądze przyniosły opłaty licencyjne. Kiedy kilka lat temu Polacy wynaleźli niebieski laser, nikt, a już napewno polski przemysł, nie wiedział co z tym fantem zrobić.
Bo dzisiaj nie ma już czegoś takiego jak polski przemysł. Wykształceni w Polsce za ciężkie pieniądze inżynierowie, lekarze, doskonali fachowcy najróżniejszych fachów, wyjeżdżają za granicę szukać lepszego życia i nie ma im się co dziwić. U nas ważniejsi są przecież górnicy i solidarność społeczna.
Przemysłu więc u nas nie ma, ale za to są urzędy! Jeśli więc poruszony rozmiarami tej niemocy postanowisz założyć firmę i promować polskie, nowoczesne technologie, to możesz się bardzo zdziwić. W ramach wspierania takich przedsiębiorczych jednostek III RP kontroluje je za pomocą ponad 40 powołanych do tego instytucji. W każdej potrzebny jest prezes, zastępcy, sekretarki i urzędnicy pracujący bynajmniej nie za dobre słowo.
O takich rzeczach jak bezkarni urzędnicy Urzędu Skarbowego nawet się już dzisiaj nie wspomina, bo i po co. Wiadomo, że jeśli zechcą, to położą każdą firmę, bez względu na to ilu księgowych zatrudnia i ile ton prawidłowo wypełnionych dokumentów dostarcza co miesiąc.
Do tego dochodza zagraniczne koncerny, które Polskę traktują jak folwark pańszczyźniany, polskich pracowników jak murzynów a klientów jak stado idiotów, które kupi wszystko co jest ładnie opakowane i ma napis "promocja".
Jeśli dorzucić do tego korupcję (pod tym względem jesteśmy mniej więcej na poziomie Ghany), afery z udziałem sejmowej hołoty i skandaliczny poziom tworzonego prawa, to sprawa staje się oczywista. III RP to zwyczajna republika bananowa.
I nie twierdzę, że nie obyło się bez sukcesów. Ale to tak jakby pacjent po poważnej operacji cieszył się z faktu, że w ogóle przeżył, podczas gdy nadal jest chory. Ktoś powie, że są przecież prognozy, że za 25 lat dogonimy Hiszpanię. To prawda. Tylko że od pięciu lat nic się w tej materii nie zmieniło.
Mamy dzisiaj rząd ludzi prawych i sprawiedliwych, którzy mamią nas czwartą rzeczpospolitą. Krajem mlekiem i miodem płynącym, w którym aż trzeba uważać na latające cegły, tak szybko mieszkania budują. To miło. Ale wszystkim, którzy na ten tani chwyt dali się nabrać powiem tylko jedno: historii się nie dekretuje, historię się tworzy.
Polub to:
Podziel się:
Ten felieton opisuje wyłącznie subiektywny punkt widzenia jego autora.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.