Czasem groteskowi, czasem nadęci, zawsze pazerni na władzę.
Niektóre fakty z historii III RP bywają zadziwiające. Inne są po prostu śmieszne, groteskowe, albo wręcz obiektywne. Ja chciałbym dzisiaj napisać o faktach smutnych. Zaznaczam jednak z góry, że jeśli jesteś fanatycznym wyznawcą Kaczyzmu, tudzież betonowym wyborcą PiS, to lepiej zrobisz odpuszczając sobie lekturę tego tekstu. Bo po co psuć sobie dobre samopoczucie...
PiS wygrało w roku 2005 wybory. Nie miażdżąco, ani nawet pewnie, ale za to niespodziewanie. Mówi się, że Kaczyńscy nie byli przygotowani na zwycięstwo. A nawet jeśli byli, to ich plan rządzenia od początku do końca był księżycowy. Dziś już wiemy, że faktycznie był.
Z początku PiS nie zaskoczył Polaków niczym nowym. Mimo iż wybory wygrał pod szyldem tanich, populistycznych haseł do spółki z enigmatycznym programem rozliczeń i naprawy państwa, to zaraz po wyborach zaprezentował styl godny wszystkich, podkreślam wszystkich swoich poprzedników.
Zaczęło się niewinnie, od wystawienia na premiera człowieka znikąd. Marcinkiewicz wyglądał nawet na fajnego faceta, który jest pełen ideałów a miejscami sprawiał nawet wrażenie jakby wierzył w to co mówi. Nie zmienia to jednak faktu, że powtórzono oklepany manewr ze sterowaniem z tylnego siedzenia, bo nikt średnio rozgarnięty w III RP nie uwierzy, że ambitny Jarosław oddałby ot tak upragnioną i wyśnioną władzę, bez mrugnięcia okiem.
Kolejnym znakiem nadchodzącej odnowy moralnej było zręczne odsunięcie znienawidzonych liberałów od koryta. Liberałowie ewidentnie wyczuli, że na dłuższą metę taki układ im się opłaci i nie połasili się na ochłapy rzucone im przez Prawych i Sprawiedliwych w postaci drugorzędnych, ale za to niezwykle trudnych ministerstw.
Kiedy już ucichł szum wokół zdegenerowanych platformersów, którzy po władzę szli tylko po to, żeby ludziom z lodówek jedzenie wybierać i psuć dzieciom zabawki, media skupiły się wreszcie na ludziach PiS. I nagle przestało być wesoło.
Okazało się bowiem, że o ile wśród wyznawców Kaczyzmu nie brakuje może ludzi prawych i sprawiedliwych, to z fachowcami i poczuciem własnej godności i honoru partia ma już spory problem.
Faktem historycznym jest bowiem, że w opinii tych samych ludzi, którzy jeszcze rok temu od czci i wiary odsądzali Leppera mówiąc o nim wprost: "przestępca", dziś jest on lepszym kandydatem do prezydium sejmu, niż poseł Komorowski. Dlaczego? Trudno powiedzieć.
Może gdyby Komorowski nie był w przeszłości działaczem Solidarności, może gdyby miał jakieś wyroki na koncie, to wtedy Kaczyńscy spojrzeli by na jego kandydaturę bardziej przychylnie. Ale niestety, nieświadoma niczego Platforma jako swojego kandydata wystawiła człowieka uczciwego.
Próbując naprawić swój błąd, podczas wyborów prezydium senatu liberałowie wystawili człowieka, który nie dosyć, że miał na koncie wyroki, to w dodatku siedział w więzieniu. Niestety, PiS po raz kolejny uznał, że to za mało. I znowu trudno powiedzieć co przeważyło. Może to, że wyrok był wydany przez komunistyczne władze, a może po prostu to, że powodem jego wydania była walka o niepodległość?
Później było już tylko gorzej. Wyszło na jaw, że wspaniały specjalista i niezrównany fachowiec poseł Wasserman pozwał do sądu teściową majstra, który remontował mu łazienkę. Dlaczego? Bo stara kobiecina wstawiła się za zięciem, który nie otrzymał zapłaty za remont łazienki w willi posła. Dlaczego nie otrzymał? Bo poseł twierdzi, że sposób w jaki wykonał remont zagrażał jego życiu, a więc w grę wchodzi spisek. Co w tym dziwnego? Wasserman pełni stanowisko koordynatora ds służb specjalnych. A to martwi.
Martwi też niedouczenie i ignorancja nowej pani Minister Finansów. W pierwszych dniach urzędowania doprowadziła do sytuacji, w której tylko Polska nie poparła budżetu Unii Europejskiej na rok 2007. Domagała się większych dotacji dla najbiedniejszych regionów, czyli m.in. dla Polski, co było typowym zagraniem pod publiczkę. Cała sytuacja byłaby po prostu śmieszna, gdyby nie fakt, że nawet gdyby jakimś cudem jej wniosek został uwzględniony, to Polska więcej by straciła niż zyskała, gdyż musiałaby do unijnej kasy więcej dorzucić, niż później z niej wyjąć.
Urzędnicy europejscy mówią wprost, że Polska się skompromitowała. A to już martwi.
O kadrach PiS można by pisać wiele, ale po co, skoro jest jeden wspólny mianownik, który łączy jeśli nie wszystkich, to prawie wszystkich. Otóż politycy PiS zgodnie twierdzą, że są w mediach szykanowani, a jedynym prawdziwie wolnym kanałem informacji do którego mają pełen dostęp jest Radio Maryja. Nic, tylko pogratulować świetnego samopoczucia.
Co zaś robią i gdzie są ci, od których cały ten bałagan się zaczął? Można by przypuszczać, że zakasali rękawy i wzięli się do pracy. W końcu zbudować te trzy miliony mieszkań, przeprowadzić ambitne reformy i aresztować wszystkich myślących inaczej to nielada wyzwanie.
Otóż nie. Jeden z nich po prostu gdzieś się zapodział, a drugi poleciał do Włoch wypocząć po wyczerpującym procesie ogłupiania mas podczas kampanii wyborczej. Poleciał oczywiście na koszt podatników.
Polub to:
Podziel się:
Ten felieton opisuje wyłącznie subiektywny punkt widzenia jego autora.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.