WIELKAPEDIA |
|
WOJSKOWA KOMENDA UZUPEŁNIEŃ |
|
POLSKA MARYNARKA GWIEZDNA |
|
|
WARTO ZOBACZYĆ |
|
|
SMUTNA STATYSTYKA |
Serwis przegląda:
|
TECHNIKALIA |
Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy |
|
|
Taka akcja!
:: wojna :: 29.08.2054 by hetmaan
dobrowolnie porwani przez beduinów z księżyca podczas prania grzybów...
Prasa w całej Wielkiej Rzeczypospolitej donosi o brawurowej akcji Polskich Korpusów Inwazyjnych, w której rzekomo uwolniono z rąk niezidentyfikowanych porywaczy kilku członków załogi hiperfotrecy Jan III Sobieski.
Relacje są jednak sprzeczne (albo w ogóle ich brak), świadkowie mało wiarygodni i jasno dający do zrozumienia, że za dodatkowe wynagrodzenie mogą do swych opowieści dodać jeszcze trochę fajerwerków, a Ministerstwo Wojny nie wydało w tej sprawie nawet zdawkowego komunikatu.
Według materiałów na wyścigi zamieszczanych w wydaniach porannych, podwieczorkowych, popołudniowych i przedwieczornych dowiedzieć się można, że wydarzenie miało miejsce gdzieś w Ameryce Południowej. Na odpoczywającą załogę hiperfortecy Jan III Sobieski (według jednych źródeł załoga zbierała grzyby, według innych robiła zakupy przez internet, a są i tacy co twierdzą, że po prostu robiła pranie) napadł oddział komandosów wroga (ewentualnie UFO, lub niewielka kompania beduinów) i dokonał porwania.
Źródła podają, że żołnierzy wroga było od kilkunastu do kilkuset tysięcy (nie licząc wielbłądów w wersji z beduinami). Porwana załoga przewieziona została do tajnego bunkra (tu wszyscy są zgodni, że bunkier był tak tajny, że nikt nie wie gdzie jest), gdzie torturami zmuszana była do wydania pozycji własnych wojsk.
Porwanych żołnierzy z rąk porywaczy odbić miał specjalny batalion komandosów (lub Korpusów Inwazyjnych), który przewiózł ich w bezpieczne (lub mniej niebezpieczne) miejsce. Jako koronny dowód prawdziwości całej akcji, redakcje publikują zdjęcie zrobione dziś rano w zachodniej Brazylii, przedstawiające akcję odbijania zakładników.
- To bzdura - nieoficjalnie stwierdza przedstawiciel Ministerstwa Wojny - Nie było żadnego porwania! Czy pan sobie wyobraża, żeby porwać polskich żołnierzy?! Niby jak? Przecież każdy z nich dysponuje siłą rażenia, przy której uzbrojenie Rambo czy Terminatora, to były dziecinne zabawki...
Co więc stało się wczorajszej nocy w Południowej Ameryce? Najbardziej prawdopodobna, bo wywodząca się z zacisza gabinetów Ministerstwa Informacji, wersja brzmi następująco:
Wczoraj w nocy, w zachodniej Brazylii, żołnierze XII Dywizji Husarii Pancernej zaparkowali swoją hiperfortecę wielolufową w bezpiecznym miejscu. Nie zostali porwani, lecz udali się na tajne spotkanie z Boliwijskimi Partyzantkami. Zgodnie z instrukcjami z Ministerstwa, mieli oni nakłonić partyzantki do ponownego przejścia na stronę Wielkiej Rzeczypospolitej i przystąpienia do walk w ramach Wojska Polskiego.
Spotkanie odbyło się nie w bunkrze, lecz w luksusowej willi z basenem. Nikt też nie próbował wymusić od żołnierzy pozycji naszych wojsk, choć według Ministerstwa, o spotkaniu można również mówić w kontekście "pewnych pozycji", jednak brak dokładnych danych na ten temat.
Ostatecznie spotkanie zakończyło absolutnym sukcesem. Partyzantki Boliwijskie zobowiązały się w ciągu kilku dni bezwarunkowo przejść na stronę Wielkiej Rzeczypospolitej, zaś na potwierdzenie swoich słów podały lokalizację tajnych kryjówek wielu dostojników państw Sojuszu Południowo Atlantyckiego. Zdjęcia publikowane przez gazety, to nie odbijanie naszych zakładników, lecz właśnie aresztowania przeprowadzone natychmiast po uzyskaniu informacji.
Żołnierze, którzy całą noc przekonywali Boliwijki do przejścia na naszą stronę powrócić mają do kraju, gdzie przejdą krótką rekonwalescencję, jednak na specjalne życzenie partyzantek, jeszcze w tym tygodniu wrócą na front by pełnić rolę Obserwatorów Partyzantek Boliwijskich z ramienia Ministerstwa Wojny.
Bohaterowie zapowiadają, że obserwować będą uważnie i oka z partyzantek nie spuszczą nawet na chwilę.
| |