WIELKAPEDIA |
|
WOJSKOWA KOMENDA UZUPEŁNIEŃ |
|
POLSKA MARYNARKA GWIEZDNA |
|
|
WARTO ZOBACZYĆ |
|
|
SMUTNA STATYSTYKA |
Serwis przegląda:
|
TECHNIKALIA |
Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy |
|
|
Eksplozja Boliwii
:: wojna :: 17.08.2054 by hetmaan
polskie jednostki przeszły do natarcia...
Dziś rano jednostki szturmowe Wojska Polskiego uderzyły na wroga na całej długości granicy Polskiej Prowincji Boliwia z Brazylią, Argentyną, Chile, Paragwajem i Peru. Otoczona z każdej strony Prowincja dosłownie eksplodowała, zalewając sąsiednie kraje ogniem z tysięcy dział.
- Nie zostaliśmy przeszkoleni do obrony - powiedzieć miał dowódca garnizonu w Boliwii - Naszym przeznaczeniem jest nieustanny, huraganowy atak. To jedyna forma obrony, jaką uznają moi chłopcy.
Pomimo iż siły stacjonujące w Polskiej Prowincji Boliwia są skromne, dzięki zastosowaniu umiejętnej taktyki powstaje wrażenie, iż przeważają, pomimo prawie dziesięciokrotnej rzeczywistej przewagi liczebnej wroga. Eksperci twierdzą, że efekt ten zawdzięczają wykorzystaniu dział rakietowych typu Szarańcza, które zamiast konwencjonalną amunicją ładowane są rakietami z niewielkimi ładunkami jądrowymi.
- System się sprawdza - relacjonował dziennikarzowi frontowemu na gorąco żołnierz wojsk rakietowych - Gorzej jak czasami taka rakieta pieprznie zanim poleci. No to wtedy jeb! A potem sru! I normalnie nie wiadomo co się dzieje... Ale na szczęście mamy betoniarki bojowe, które zalewają uszkodzone wyrzutnie i potem stoją takie małe, betonowe sarkofagi.
Walczący z przeważającymi siłami wroga żołnierze dają bezprzykładny pokaz męstwa i brawury. Możemy się tylko domyślać jakie wrażenie robi stojący w samym centrum starć, wrzeszczący żołnierz Ciężkiej Piechoty Pancernej strzelający jednocześnie z pistoletu, trzech karabinów maszynowych, dwóch moździerzy i co jakiś czas popijający kawę z termosu.
Inne relacje mówią o szarżujących żołnierzach zwiadu atomowego, którzy detonują ładunki jądrowe zaledwie kilkaset metrów od siebie, po czym zdejmują kombinezony ochronne, rozkładają je między rękami jak żagiel i czekają aż fala uderzeniowa zdmuchnie ich w stronę własnej jednostki.
Wśród żołnierzy wroga krąży też legenda o polskim snajperze, który nie dość, że zalicza 100% trafień z odległości czterech kilometrów, to strzela tak szybko, że zamiast standardowego magazynka używa taśmowej amunicji wyjętej z CKMu.
- To wszystko prawda - mówi rzecznik Ministerstwa Wojny - na tych bohaterów, którzy przeżyją czekają zaszczyty, honory i dziesiątki kilogramów odznaczeń.
| |