WIELKAPEDIA |
|
WOJSKOWA KOMENDA UZUPEŁNIEŃ |
|
POLSKA MARYNARKA GWIEZDNA |
|
|
WARTO ZOBACZYĆ |
|
|
SMUTNA STATYSTYKA |
Serwis przegląda:
|
TECHNIKALIA |
Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy |
|
|
Nowy Londyn
:: wojna :: 14.08.2054 by hetmaan
Londyn trochę się zużył... czas na nowy.
Wobec nieprzejednanej postawy Króla Wielkiej Brytanii - Williama II, dziś rano V Polski Korpus Inwazyjny wspomagany przez Hiper Fortece na Gąsienicach wkroczył na tereny byłego sojusznika.
Stolicy Królestwa broniło zaciekle kilkadziesiąt pośpiesznie wycofanych znad granicy dywizji pancernych, były one jednak bezradne wobec huraganu ognia jakim uraczyły ich nasze jednostki. Szacuje się, że w ciągu pierwszych czterech godzin ataku na Londyn spadło czterdzieści razy więcej rakiet, bomb i pocisków, niż podczas całej II Wojny Światowej. Po raz pierwszy Londyńczycy mieli też okazję na własne oczy przekonać się o skuteczności dywanowych nalotów jądrowych.
Początkowe plany zakładały oblężenie miasta przez duże zgrupowanie Hiper Fortec typu Jan III Sobieski, wyczerpujący ostrzał i szturm jednostek przystosowanych do walk w mieście, wchodzących w skład V Korpusu Inwazyjnego.
- Niestety nic z tego nie wyszło - mówi dowódca wojsk inwazyjnych - Nasze jednostki zamiast zatrzymać się na rogatkach zapędziły się daleko wgłąb miasta i siejąc zniszczenie dotarły prawie pod Pałac Buckingham. Potem żołnierze tłumaczyli się, że przeoczyli tablice i umocnienia wroga.
Do tego zamiast planowanych siedemdziesięciu Hiper Fortec w pacyfikacji Londynu, udział wzięło ledwie 30 maszyn. Wszystko dlatego, że powierzchnia miasta okazała się zbyt mała by pomieścić gigantyczne Sobieskie. Ustalono, że pozostałe czterdzieści maszyn stworzy szczelny pierścień w okół miasta i będzie strzelać na wiwat, żeby - jak wyraził się dowódca - "jakoś to wyglądało".
Obecnie trwa pacyfikacja resztek sił brytyjskich i pościg za cofającymi się niedobitkami na północ. Co ciekawe, w akcie desperacji Anglicy spróbowali desantu w północnej Francji, jednak był to z ich strony raczej krzyk rozpaczy niż poważny zamiar.
- Mieliśmy informację o możliwym ataku ze strony morza - mówi żołnierz Agresywnej Ochrony Pogranicza - więc tego dnia załadowałem swój bunkier amunicją po brzegi no i wypatrywałem nieprzyjaciela. Oczywiście nic nie mogłem wypatrzyć, bo nasze niszczyciele i torpedowce tak zastawiły linię brzegową, że normalnie nic nie było widać. I wie pan, w pewnym momencie to mi kopara opadła, bo te nasze statki wojenne się rozstąpiły i przepuściły kilka pontonów z brytyjskimi żołnierzami! Odeskortowały je do brzegu, i tam aresztowaliśmy Angoli. To znaczy ja nie aresztowałem, bo tyle tej amunicji sobie zniosłem do bunkra, że drzwi sobie zastawiłem i nie miałem jak otworzyć... - kończy ze smutkiem.
Jak się później okazało, decyzję o wstrzymaniu ognia wydał osobiście Naczelnik Państwa Polskiego, przez wzgląd na dawne, dobre czasy wspólnego, pokojowego współistnienia. Aresztowani żołnierze wyrazili wdzięczność i poprosili o możliwość wcielenia do sił wojskowych Wielkiej Rzeczypospolitej, by w ten sposób mogli zmazać hańbę, jaką była próba agresji na nasz kraj.
- Nie mamy im tego za złe - mówi Minister Wojny - Działali na rozkaz wariata, a po dokładnych oględzinach okazało się, że nawet nie załadowali broni. Damy im drugą szansę, tak jak damy szansę całej Anglii budując na ruinach jej dawnej stolicy Nowy Londyn i roztaczając nad nią opiekuńcze skrzydła naszej ojczyzny.
| |