Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy
REKLAMA
Wywiad z Ministrem Informacji ::polityka:: 06.03.2053 by hetmaan
Alternate Reality
Alternate Labs:
Ministerstwo
Informacji. Zbiurokratyzowany moloch, czy
sprawnie funkcjonująca instytucja?
Minister Informacji:
Określenie
'moloch' bez wątpienia narzuca się samo
po zapoznaniu się ze statystykami
zatrudnienia. W 2052 roku w Ministerstwie
pracowało ponad sto tysięcy osób. Mimo
to o biurokratyzacji nie ma mowy, gdyż
wdrożony w 2043 roku model Nowoczesnego
Zarządzania Instytucjami Publicznymi
sprawił, że Ministerstwo złapało
wiatr w żagle i stało się jednym z
najlepiej funkcjonujących urzędów w
kraju.
AL:
A na czym
właściwie polega rola Ministerstwa
Informacji w IV Rzeczypospolitej? Takie
nazwy jak "Departament Cenzury"
albo "Wydział Propagandy" nie
kojarzą się zbyt dobrze.
MI:
[śmiech]
Faktycznie, nazwy nie są zbyt
szczęśliwe, jednak nie taki diabeł
straszny jak go malują. Cenzury w
Wielkiej Rzeczypospolitej nie ma i nie
będzie. Rolą Departamentu Cenzury jest
dbanie o poprawność i prawidłowość
przekazywanych informacji. Na przykład
do roku 2006 w Telewizji Publicznej
podczas emisji angielskojęzycznego filmu
z dubbingiem słowo 'fuck' regularnie
tłumaczono jako 'kurczę', 'shit' jako
'a niech to', przykłady możnaby
mnożyć. W Departamencie Cenzury
wyłapujemy takie bzdury i tłumaczymy
zgodnie z rzeczywistością. Inna ważna
rola Departamentu Cenzury to redagowanie
podręczników szkolnych przeznaczonych
dla najmłodszych. Tutaj chciałbym
zaznaczyć, wbrew temu co mówią
niektórzy, iż nie upiększamy historii,
ale przedstawiamy ją taką, jaką była
w istocie. Jeśli pięćdziesiąt lat
temu rolnicy na oczach setek policjantów
łamali prawo, a policja nie reagowała,
to nie widzimy powodu by o tym nie
wspomnieć. Dzieciom trudno czasem
uwierzyć, że w ich ojczyźnie
poszkodowany był w gorszej sytuacji niż
sprawca, że istniało zjawisko 'znikomej
szkodliwości społecznej', że korupcja
sięgała od recepcjonistki w przychodni,
do samego premiera. My nie zmieniamy
faktów ani ich nie fabrykujemy. My je po
prostu porządkujemy i podajemy w
odpowiedniej formie.
AL:
Co wobec
tego kryje się pod tajemniczą nazwą
"Wydział Propagandy"?
MI:
Sztab fachowców
dbających o wizerunek kraju na świecie.
Architekci, graficy, socjolodzy,
specjaliści wielu dziedzin. Wydział
Propagandy to jedna z mniejszych
jednostek wchodzących w skład
Ministerstwa. Ich zadaniem jest budowanie
pozytywnego wizerunku Państwa Polskiego
podczas oficjalnych uroczystości z
udziałem władz.
AL:
Czyli
generalnie chodzi o to, żeby nikt nie
potknął się o kable od mikrofonów,
albo nie żuł gumy na wizji?
MI:
W dużym
uproszczeniu właśnie tak to wygląda.
Ludzie z Wydziału Propagandy planują
miejsce i przebieg defilad wojskowych,
nadzorują wszystkie najdrobniejsze
szczegóły scenografii, można
powiedzieć, że są niezastąpieni.
AL:
Ale czy to
nie jest trochę sztuczne? Brzmi jak
rzeczywistość za czasów Stalina w
ZSRR.
MI:
Nic bardziej
mylnego! ZSRR było krajem zrujnowanym
przez zbrodniczy system. Ludzi trzeba
było naganiać na manifestację siłą.
Propaganda była potrzebna, żeby
pokazać światu, że jest inaczej niż w
rzeczywistości. My nie musimy tego
robić. Wielka Rzeczpospolita to potęga
uznana na całym globie. Nasze
społeczeństwo żyje w dobrobycie
jakiego nikt dotąd nie znał. Wydział
Propagandy dba tylko o to, aby wszelkie
uroczystości uczynić bardziej
medialnymi. Przecież 95% ludzi obejrzy
je w telewizji... Amerykanie wiedzieli o
tym już na początku XXI wieku i
tajemnicą poliszynela jest fakt, iż
propagandę stosowali na szeroką skalę.
AL:
A
zdarzyła się kiedyś wpadka? Coś czego
nie upilnowali nawet spece w Wydziału
Propagandy?
MI:
Tak... Była taka
historia cztery lata temu, w Nowej
Moskwie. Podczas obchodów piętnastej
rocznicy wyzwolenia miasta, podczas
przemówienia Naczelnika Państwa
Polskiego, nad sektorem przeznaczonym dla
gości honorowych zaczęło krążyć
stado gołębi. W sztabie panika. Nikt
nie wie co robić, bo przecież nie
poślemy ludzi z parasolami, żeby
chronić dyplomatów. Wszyscy modlili
się w duchu, żeby nic się nie stało,
aż tu nagle bach! I na rondzie kapelusza
Ministra z brytyjskiego Foreign Office
zagościła pokaźna, ptasia kupka. Nasz
człowiek przeczołgał się pod fotelami
dyplomatów i na sygnał dany przez
operatora telewizyjnego w ułamku sekundy
zamienił kapelusz na świeży.
AL:
Jednak nie
można mieć wpływu na wszystko...
MI:
Owszem, można. Od
tamtego czasu w miejscach, w których
odbywają się ważne uroczystości na
otwartej przestrzeni instalujemy
urządzenia emitujące dźwięki
niesłyszalne dla człowieka a
odstrzaszające ptactwo. Potrafimy też
zapobiegać kaprysom pogody. Na przykład
w przypadku deszczu nad Placem
Piłsudskiego w Warszawie zamyka się
wielka, szklana kopuła chroniąca
wszystkich uczestników uroczystości, z
widzami włącznie.
AL:
Czy to
prawda, że Departament d/s Przepływu
Informacji On-line monitoruje wszystko,
co dzieje się w internecie?
MI:
Tak, to prawda.
AL:
Jak pan
ocenia aktualną sytuację na świecie?
MI:
Nie mogę panu
odpowiedzieć jako minister, gdyż
związany jestem tajemnicą państwową.
Jako osoba prywatna uważam, że w
nadchodzących miesiącach dużo pracy
czeka Polskie Korpusy Inwazyjne. Przy
okazji w imieniu swoim i całego
Ministerstwa pozdrawiam żołnierzy z V
Korpusu. Słyszałem, że w Wydziale
Weryfikacji Faktów sekretarki mocno
przeżyły poczynania Korpusu w Boliwii
[śmiech].
AL:
Rozumiem,
że jako Minister Informacji zna pan
wszystkie szczegóły operacji?
MI:
Oczywiście, ale
to tajemnica służbowa.
AL:
Może to i
lepiej... W imieniu czytelników
dziękujemy za wywiad i poświęcony
czas.
MI:
Również
dziękuję.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:9.6 | oddanych głosów:12)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.