Każdy chce leżeć na Wawelu, ale tylko Jeden jest tego godzien.
- To, co wam przekażemy może was zszokować, ale zapewniamy, że rząd polski nie ponosi za to odpowiedzialności - uprzedził przed konferencją prasową Minister Informacji.
Jak się okazuje jeden z przywódców tybetańskiego buntu nie żyje.
- Wiedzieliśmy o tym od dawna, jeden z bliźniaczych mnichów zginął w niewyjaśnionych okolicznościach około miesiąca temu. Niedługo później jego brat bliźniak ogłosił się spadkobiercą wszystkich jego wartości, w tym "świętości reinkarnacji" - przekazał nam minister.
Ale to nie wszystko. Według słów szefa informującego nas resortu kilka dni później w okolicach Krakowa dokonało desantu 1000 spadochroniarzy z oddziałów Radziejowskiego, a zły bliźniak ogłosił, że jego brat zostanie pochowany na Wawelu, miejscu, które należy mu się ze względu na jego wizję silnego Tybetu i reinkarnacji I Naczelnika.
W opanowanym przez buntowników grodzie Kraka działy się dziwne rzeczy. Rozpoczęto rozkuwanie grobów królów, wieszczy, naczelników pod hasłem, że nikt z nich nie jest godzien spocząć z bliźniakiem. W tym samym czasie saperzy z oddziałów buntowniczych rozpoczęli wznoszenia wielkiego monumentu przedstawiającego jednego z bliźniaków (trwają ustalenia, którego z nich - z projektów nie wynikało to jednoznacznie). W mieście wprowadzono obowiązkową żałobę narodową, a smutność twarzy była oceniana przez specjalne biura polityczne.
Około 22 kwietnia (dokładna data wciąż utrzymywana jest w tajemnicy) żołnierze PKI wierni rządowi w Warszawie dostali rozkaz spacyfikowania zajętego przez buntowników Krakowa. Podczas walk o miasto sytuacja wydostała się spod kontroli - Kraków uległ anihilacji, co naprędce zostało zamaskowane przez MI pod przykrywką afery z kupą.
Tymczasem ze wschodu nabiegały kolejne niepokojące wiadomości - w Tybetańskim rządzie do władzy zaczął przeć coraz usilniej brat nieżyjącego, mimo że zgodnie z konstytucją republiki Tybetu władzę powinien przejąć przewodniczący Rady Miejskiej w Lhasie, niejaki pan Bronisław.
- Brat zmarłego przeprowadził tam emocjonalny zamach stanu - relacjonuje minister - jak donoszą nasi agenci z Lhasy ogłosił on, że o zmarłych źle się nie mówi i że kto nie poprze go jako spadkobiercy wartości drugiego z braci nie jest dobrym Polakiem, Tybetańczykiem, ani w ogóle nikim dobrym i nie wyznaje idei reinkarnacji. W tej sytuacji wszyscy poparli jego kandydaturę na prezydenta republiki i tym samym przejął on władzę.
Coraz głośniej opiewana "bohaterska postawa" zmarłego powoduje, że rząd ze wschodu ma coraz więcej zwolenników w Macierzy. Dlatego Ministerstwo Informacji zdecydowało się na ujawnienie całej sprawy.
- Liczymy, że jeśli Polacy poznają prawdę, dowiedzą się jak to na prawdę było, to zmienią preferencje.
Wydaje się jednak, że wszelki zabiegi na nic. Na dowód tej tezy przytaczamy fragment rozmowy z panem Mieciem, woźnym z Wągrowca:
- Oglądałem i oglądałem tą Lhasa TV, bo kupiłem pełen pakiet satelity, żeby trochę garb zredukować. A tam ciągle jacyś mnisi i panowie i ładne panie i wszyscy tacy smutni, bo umarł ten ich bohater. A potem mówią, że to był bohater wszystkich Polaków, no to i ja się zasmuciłem, a że dawno nie było mi smutno, to jakoś tak ten żal mnie przepełnił, że aż uwierzyłem w to, że ten dzieciak z Tybetu, to nasz Pierwszy Naczelnik, w sumie jakby się zastanowić, to to ma ręce i nogi.
Coraz więcej osób tak myśli. I co teraz będzie?
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:7.7 | oddanych głosów:68)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.