PAMIĘTNIK CZOŁGISTY
anonimowego
żołnierza Polskich Korpusów Inwazyjnych
część IV by Yoghurt
3.VI.
2052
wtorek
No, ekipa techniczna wróciła z wakacji z nową dostawa
dekoderów. Dospawali nam antenę satelitarną i za zasługi
dorzucili darmowy pakiet programów dla dorosłych. Marcin jest w
siódmym niebie.
4.VI. 2052
środa
Nowe rozkazy z dowództwa! Jako że wprowadzono w Naszej Wielkiej
IV Rzeczpospolitej reformę armii, włączając Korpusy
Inwazyjne, musimy se nadać jakies pseudonimy operacyjne.
Dostaliśmy karteczki zgłoszeniowe i do jutra w sztabie mają
znaleźć się na nich nasze kryptonimy bojowe.
5.VI. 2052
czwartek
Jakimś cudem powymyślaliśmy nasze pseuda. Ja zostałem
„Yoghurtem”, sztab opieprzył mnie, że to niepolsko brzmi,
ale zaargumentowałem, że jestem za równouprawnieniem
cudoziemców i ułatwiam im komunikację z Korpusami korzystając
z przestarzałego języka angielskiego. Dostałem order
Integracji Zagranicznej.
Marcin, nasz działonowy, otrzymał przydomek „Tyciu” z
powodu swego niewielkiego wzrostu. Nie dostał medalu.
Wojtek przyjął pseudonim „Wojtek”, za co dostał od
dowództwa medal za inwencję twórczą.
Łukasz dostał jakże adekwatny do jego hobby pseudonim
„Syf”. Dlatego, że jego graty z pobojowisk zasyfiają nam
pół czołgu. On tez nie dostał medalu, bo jego przydomek jest
nieco pretensjonalny.
10. VI. 2052
wtorek
Cóż, 5 dni bezczynności i znów w wale. Z tego co słyszałem,
cała północna turcja jest nasza, my zajmujemy juz tylko
ostatnie bastiony oporu. Ja tam zawsze myślałem, że tylko
arabowie dysponują fanatykami, a tu nas turcy niemile
zaskoczyli. Szczególnie Łu... prz3epraszam, Syf nie był
zadowolony, bo zamiast broni pancernej zaczęli na nas posyłac
samą piechotę, więc złomu nie miał jak zbierac. Poza tym
musiał pucować pare godzin przednią płyte pancerza. Krew w
warunkach pustynnychszybko schnie i zejść z powłok tytanowych
nie chce.
12.VI. 2052
czwartek
No, nareszcie! Nasz czołg dotarł jako jeden z pierwszych na
miejsce podpisania kapitulacji przez Turcję. Odbyło się to w
jakiejś małej wiosce, bo Ankare zburzyliśmy pare dni temu, a
było to ostatnie wieksze miasto. Cóż, kapitulację podpisywał
jakiś porucznik, bo wszyscy wyżsi oficerowie Armii Tureckiej
albo zginęli, albo dobrowolnie oddali się w nasze ręce. Cóż,
wreszcie wrócę do mojego kwiatuszka do domu.
A na razie szykuje się iwelka biba w której oczywiście naszej
załogi nie zabraknie!
Wieczorem wystrzelilismy 20 salw z naszych armat na wiwat. Ponoć
trafiliśmy jakiś obóż czerwonego krzyża z tureckimi rannymi.
Mówi się trudno.
by Yoghurt