PAMIĘTNIK CZOŁGISTY
anonimowego
żołnierza Polskich Korpusów Inwazyjnych
część III by Yoghurt
16.
VI. 2043
sobota
Kolejne ordery na piersiach naszej załogi. Dowódca poklepał
mnie po ramieniu i konspiracyjnie szepnął do ucha: Przyjdź
dziś do mnie do baraku po 22. Mimo że rozkaz to rozkaz, to
jednak coś mi mówiło by tam nie iśc. I nie poszedłem
17. VI. 2043
niedziela
Dowódca podczas inspekcji patrzył na mnie krzywym okiem, za to
mrugnął do Marcina. Ja za to kupiłem dziś w kantynie
skrzynkę browaru - przegrałem zakład z Łukaszem o tą
inwazję. Ale swój chłop, nie wziął wszytskiego dla siebie,
wszyscy skorzystali. Ale popijawę zrobiliśmy, Wojtek urwał
wsteczne lusterko a ja przywaliłem łbem o toster. Cóż, jutro
nie zjemy grzanek na śniadanie.
20. VI. 2043
środa
Przez te 3 dni posunęliśmy się o kolejne 300 kilometrów.
Nauczeni doświadczeniem zaczeliśmy brać wreszcie jeńców, aby
cały czas posuwać się do przodu. Kolejne miasta i wioski
uwalniane są spod tureckiej okupacji. I coraz więcej tego
tureckiego chlebka zżeram. Przytyłem jakieś 3 kilo.
21.VI. 2043
czwartek
Nareszcie jakaś większa bitwa! Na naszej drodze... to znaczy na
drodze naszego człogu i dwóch sojuszniczych (dowództwo kazało
konkretnie poszerzyć linię natarcia) natrafiliśmy na wraże
oddziały w dość znacznej sile. Akurat tak się szczęśliwie
dla nas, a nieszczęśliwie dla tych idiotów w turbanach
złożyło, że trafiliśmy na całą baze wojskową! To była
dopiero zabawa. Rozwałka na całego! Dziś Wojtek dał mi
posiedzieć przy Kmie, abym skosił paru żołnierzy. Marcin jak
zawsze siekł z dział a Łukasz miał radochę w rozjeżdżaniu
wszystkiego, czego nie dosięgł KM lub któraś z armat. Wojtek
zaś tylko zapisywał trafienia. Z bazy zostały zgliszcza, teraz
ścigamy tych, którzy na sam widok polskiej flagi zwiali, zanim
na dobre nie rozgorzała bitwa.
22. VI. 2043
piątek
Dogoniliśmy, załatwiliśmy, zwyciężylismy chciałoby się
powiedzieć. Cóż, nie umknął nam żaden Turecki dezerter. A
ten psychol Łukasz znowu zbierał resztki tureckich pojazdów.
Na jaką cholerę mu to? Musiałem już przerzucić swoją
kolekcję etykiet ze słoików próżniowych na bagażnik na
wieżyczce, bo ten z tyłu jest zawalony jego gratami.
27. VI. 2043
środa
Chłopaki z Kompanii „Północ” zdobyli już Kosntantynopol.
My podjeżdżamy pod Ankarę. Dostaliśmy rozkaz nieoszczędzania
żadnego tureckiego żołnierza. Też mi rozkaz, i tak zawsze tak
robimy. Ale ponoć ma to być zemsta, bo dwóch naszych
chłopaków zginęło podczas oblężenia Konstantynopola i ma
być krwawy odwet.
30.VI. 2043
sobota
Jesteśmy na przedmieściach Ankary. Wywaliliśmy razem z
dziesięcioma innymi czołgami jakieś 600 pocisków ze
wszystkich armat w kierunku miasta. Tak na postrach. Dowódca nas
opieprzył, bo zburzyliśmy połowę miasta. Przecież nikt nam
nie zabraniał...
1.VII. 2043
niedziela
Dziś znów mnie dostało się wyklepywanie czołgu po starciach
w mieście. Gdyby Łukasz uważniej jeździł, to nie
wjechalibyśmy w to tureckie stanowsiko rakiet przeciwlotniczych.
Poza tym Jakiś desperat odrapał nam lakier. Myślał, ze
działo 120mm coś nam zrobi. I zrobiło. Wojtek wkurzył się
nie na żarty, bo ten sukinsyn trafił nam w antenę Wizji + i
nie możemy odbierać telewizji, aż nam nie dospawają nowej
anteny. Cóż, w każdym razie bezpośredniego trafienia z 4
armat 300mm i 5 rakiet kumulacajnych nie przetrzyma nic. Łukasz
się zmartwił, bo nawet złom po delikwencie nie pozostał,
tylko jakaś kupka popiołu.
by Yoghurt